Wystawa Janusza Matuszewskiego

19 marca 2010
w Galerii Jednej Książki
otwarto wystawę:

Janusza Matuszewskiego
Pokorna ozdoba na karbonach
Duchowych uczyniona

Patrząc na „pokorne ozdoby”, zresztą jak i na inne obiekty prezentowane w Galerii Jednej Książki, wypada zapytać o rolę korespondencji i wzajemnego oddziaływania sztuk. Na jakiej zasadzie obrazy krakowskiego artysty są dopełnieniem dzieł literackich? Czy są one ich ilustracją czy też stają się ich interpretacją? Nie zagłębiając się teraz w to ciekawe zagadnienie, przywodzące w pamięci Horacjańską formułę ut pictura poesis, można pokusić się o wysunięcie jednej, konkretnej uwagi: tej mianowicie, że obrazy Matuszewskiego nie odnoszą się bezpośrednio do tekstów, ale wydają się być symbolicznym obrazowaniem ich czytania. Pojawiającą się w niemal każdej pracy malarskiej klęczącą postać, będącą najczęściej autoportretem artysty, interpretować można jako wyobrażenie aktu medytacji nad słowami przewodników duchowych.
Obrazy Matuszewskiego są bowiem ubocznym produktem kontemplacji, która jest dużo ważniejsza aniżeli malowanie obrazu, przedmiotu samego w sobie. Odejście artysty od współczesnego języka sztuki, nawet od dotychczasowej techniki malarskiej i przyjętej formuły stylowej, z jednej strony przypomina utopijną postawę malarzy żarliwie pragnących tworzyć głęboko religijną sztukę (nazareńczyków chociażby). Z drugiej zaś, malowane przez Matuszewskiego oprawy książek wzruszają swoją bezinteresownością. „Może książki powinno się czytać a nie malować po nich – dodaje artysta – ale liczę i na to, że spoczną kiedyś na półkach moich dzieci – Ignacego i Ludwiki. Trochę też i po to były malowane”.

Adam Organisty

Tak naprawdę nie zrobiłem z książkami nic szczególnego, a właściwie rzecz najprostszą: zmieniłem okładki do niektórych z nich. Na znak podziwu, szacunku dla myśli autora biblijnego, Thomasa Mertona czy anonimowego kartuza. Nie wiadomo czemu, zamiast jedynie stosować się do nauk zwartych w książkach, maluję po powierzchni okładek? Czy nie jest nadużyciem ozdabiać je jeszcze obrazem? Stąd „pokorna ozdoba” w tytule. Jest jakaś potrzeba szczególnego rodzaju kontaktu, spotkania słowa (które ukryte jest pod okładką) z obrazem, który słowo otula, ochrania. Wierzę, iż malując doznawałem nie tylko przyjemności, ale i radości duchowej.

Janusz Matuszewski

Scroll to Top