W czwartek, 5 grudnia 2024 r. o godz. 14:30 w Galerii Jednej Książki Biblioteki Głównej ASP w Krakowie, otwarta została wystawa Dominika Stanisławskiego CODEX.

CODEX to projekt, który stawia pytania o przyszłość książek w dobie cyfryzacji i technologicznych przemian. Dominik Stanisławski, w swojej refleksji na temat zmieniającej się rzeczywistości, dostrzega nieuchronną ewolucję, która może prowadzić do zastąpienia tradycyjnych, papierowych książek przez nowe formy cyfrowe. Artysta zadaje pytanie, czy papierowe książki staną się wkrótce rarytasem, ekskluzywnym towarem dostępnym tylko dla wąskiego kręgu kolekcjonerów. Wskazuje na zjawisko coraz rzadszego trzymania książek w rękach na rzecz skrolowania treści na ekranach. Porusza także problem związany z ekologicznymi i kulturowymi konsekwencjami tej zmiany.

Wystawa będzie dostępna do 15 lutego 2025 roku w godzinach otwarcia Biblioteki Głównej ASP.

CODEX

Codec (kodek) to sposób organizowania danych, polegający na przekształcaniu cyfrowych pakietów informacji do postaci zajmującej mniej przestrzeni, w sposób gwarantujący zachowanie akceptowalnej (możliwie najwyższej) jakości źródła. Celem codec-a jest spakowane tej samej porcji informacji, ale w lżejszym, mniejszym bagażu. Ujmując rzecz od drugiej strony: pracujący codec w przestrzeni o pierwotnej wielkości zmieści większą zawartość.  Można by przełożyć tę funkcję na obrazek, kiedy to wynajmujemy fachowca, którego zadanie polegać będzie na spakowaniu ubrań na nasz dwutygodniowy urlop do walizki, w której my sami pomieścilibyśmy jedynie zestaw – nie przymierzając –  tygodniowy.

Przypomina to zabieg, jaki odnotowuje się w okolicach I-go wieku naszej ery. Zwrócono wtedy uwagę, że zapis treści po jednej stronie rozpowszechnionego w tamtym czasie zwoju jest zgodą na utratę połowy jego dostępnej przestrzeni. I choć zwoje bywały zapisywane dwustronnie, to ich użytkowanie musiało być na tyle dokuczliwe (wyobraźmy to sobie!), że szybko przyjął się wynaleziony właśnie codex – forma książki zbudowanej poprzez trwałe połączenie pliku osobnych kart na jednym z brzegów, tworzących tak zwany grzbiet.

Używając książki w takiej postaci względnie szybko docieramy do interesującej nas strony, co w przypadku zwoju stanowi wyzwanie, wymaga bowiem mozolnego przewijania całości. Codex gwarantuje zatem dostępność wyższego rzędu, określoną przez bodaj najpopularniejsze źródło wiadomości w Internecie jako „łatwość konsultacji” oraz gwarantuje wspomnianą już możliwości umieszczania treści po obydwu stronach kart, co pozwala nominalnie dwukrotnie zagęścić wiedzę na tym samym, cennym przecież, podłożu materialnym. To właśnie sprawia, że od dwóch tysięcy lat koncept książki kodeksowej, raz ustaliwszy swą formę, właściwie się nie zmienił. Łączenie ekonomii z ergonomią swobodnie udawało się ludzkości już w wiekach dość często określanych jako „ciemne”.

Codex rozumiany inaczej, niż papierowe ciało książki, odsyła do zbioru zasad postępowania. Mamy kodeks honorowy, którym, zgodnie twierdzimy, wszyscy powinniśmy się bez wyjątku kierować.  Mamy kodeks kulturalnego podróżnego (dziś widziałem taki w pociągu). Mamy kodeks drogowy, za literą którego jesteśmy systemowo przymuszani podążać – wprawdzie kierowca kieruje samochodem, ale on sam kierowany jest przez kodeks, choćby odbywało się to  w sposób pozornie przezroczysty. Zresztą owe ramy zostają zaimplementowane kursantkom i kursantom w kosztownym procesie, którego ważnym komponentem okaże się czytanie. By zdobyć prawo (do) jazdy, należy się przygotować do egzaminu w ośrodku WORD (w jęz. ang. „słowo”; tu: skrót od Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego), poświęcając niemało energii słowu pisanemu, obarczonego zadziwiająco realnym przełożeniem. Celem słowa jest w tym przypadku ochrona naszego oraz cudzego zdrowia i życia.

Mówimy więc o stabilnych w czasie konstruktach, takich jak forma książki czy zbiór praw. Tymczasem zmiana, u progu której zdajemy się stać, może mieć charakter przypominający rewolucję z I-go wieku. Otóż istnieje ryzyko / szansa*, że papierowe książki, te, które się nam obecnie jeszcze wydają, zostaną wyparte przez kolejne koncepty, że będą migrować w kierunku innych ucieleśnień bądź zrezygnują z ucieleśnień całkowicie i opuszczając przestrzeń codzienności, staną się przedmiotami ekskluzywnymi, lokatami już nie tylko kapitału kulturowego, ale po prostu kapitału, dostępnymi wyłącznie dla zawężonego kręgu majętnych kolekcjonerów. Czy wysoka cena egzemplarza książki obecnie, nawet w rynku wtórnym, byłaby tego symptomem? Prosta obserwacja poczyniona w tramwaju, sprowadzona do statystycznego pytania o to, ilu pasażerów trzyma w rękach papierową książkę czy czasopismo, a ilu wyczytuje bądź wypatruje treści z ekranów, wskazywałaby wyraźnie tę metamorfozę w procesie.  Nie przekręcamy już tak ochoczo kart książek, coraz powszechniej je skrolujemy, a skrolując rozwijamy za sobą ślad węglowy…

*niepotrzebne skreślić

 – Dominik Stanisławski

DOMINIK STANISŁAWSKI,  ur. w 1979 r. w Łodzi, artysta wizualny, doktor sztuk pięknych. Absolwent Wydziału Malarstwa ASP w Krakowie,  dyplom uzyskał w Pracowni prof. Andrzeja Bednarczyka. Pracuje jako adiunkt w Katedrze Interdyscyplinarnej na macierzystym wydziale, pełniąc także funkcję asystenta prof. Zbigniewa Sałaja. Wcześniej studiował Filozofię na UJ. Opiekun oraz kurator działający przy Galerii Wydziału Malarstwa krakowskiej ASP. Tworzy w mediach: fotografii, wideo, instalacji, a także zajmuje się rysunkiem, malarstwem, sztuką obiektu, działaniami performatywnymi oraz field recording, dokumentacją foto i filmową, formami dokumentalnymi. W jego praktyce artystycznej szczególne miejsce znajdują działania na pograniczu analogowych i cyfrowych mediów rejestrujących i przetwarzających obraz.

Scroll to Top